wychodzimy na pustynię naszych miast
wyprowadzeni z niewoli uczuć ran niewiary
zagubieni pośród oszalałych ulic
pozbawiani nagromadzonych pewników i prawd
utykamy na niechęć wszelkich zmian
wędrujemy przed siebie w stronę światła
wąskim tunelem zapóźnionych spraw
po wielu latach wyrzeczeń i obolałych stóp
wciąż nam za mało i czegoś nam brak
zmęczeni wędrówką wokół tych samych próśb
płodzimy myśli czy to był sens tak się natrudzić
a może tam już nie ma nic oprócz cierpienia
trochę nam żal utraconych dogmatów
drobnych przekrętów poniesionych strat
lepiej nam było gdy była w nas wiara we własny świat
z szerokim oknem nieskrępowanych poglądów
a tu ktoś postawił wąską bramę i chce nam wmówić
że tylko tędy można przejść na drugą stronę
przecież my lepiej wiemy jak trzeba stanąć wobec Pana
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz