usnęła żona przykryta naręczem zmęczonych godzin
dzieci odeszły w senne malowanie barwnych pragnień
zamilkł codzienny zjadacz czasu
umilkły gadające ściany zgorzkniałych sąsiadów
wreszcie przyszła ta moja wierna wariatka
usiadła na biurku oparta o cień księdza Jana
i dopadła mnie
ciepłym powiewem natchnienia
powiało wierszem
poezją moich możliwości
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz